Rogi nie tylko dla rogaczy

Od jakiegoś czasu daje się zaobserwować moda na „łosie rogi” we wnętrzach. Poroże w charakterze dekoracji, poroże w charakterze wieszaka, tudzież poroże w charakterze designerskiego dodatku. Odkąd nastała faza na „rogacze”, w sieci można znaleźć mnóstwo DIY z poradami jak stworzyć wyżej wymienione z: kartonu, sklejki, papier-mâché, albo makaronu -  z makaronem to był żart oczywiście. Tutoriale umożliwiają uzdolnionym manualnie miłośnikom posiadanie mniej lub bardziej, zazwyczaj mniej, udanego poroża, natomiast pieniądze umożliwiają zakup naprawdę ładnych rogów przeznaczonych na reprezentacyjną ścianę przedpokoju, bądź salonu.




Oczywiście historia tego rodzaju ozdoby ma swój początek w najprawdziwszych trofeach myśliwskich, tyle że w dobie powszechnej świadomości ekologicznej, nienawiści do myśliwych i miłości do zwierząt zarazem, nikt przy zdrowych zmysłach nie powiesi sobie w domu rogów zmarłego zapewne tragicznie jelenia, łosia ani bawołu. Teraz wiesza się alternatywę dla „kostnych tworów wyrastających z kości czołowej możdżeni na głowie samców jeleniowatych”. Prekursorem tej mody był znany brytyjski projektant Alexander Taylor, który w 2004 roku zaprojektował dla marki Thorsten van Elten rogi z drutu zastępujące wieszak - czyli pracującą ozdobę o nazwie Antlers (poroże). Druciane różki w szybkim tempie opanowały rynek i zasłużyły w pełni na miano (drucianej) ikony designu. W ślad za nimi rynek zalały jeleniowate puzzle z kartonu - projektu Chrisa Jessee i Luisa Rodrigalvarez, jelenie popiersia w setkach kolorowych odsłon projektu Jennifer Khoshbin, a nawet zwierzaków ubranych w gustowne sweterki projektu Rachel Denny. Pozycję - rogów dla każdego - ugruntowała nieśmiertelna IKEA sprzedając jeszcze jakiś czas temu wieszak Sprallig
I to by było na tyle w temacie rogaczy.




Na koniec moje, bije się w piersi, kozie rogi.




0 komentarze:

Prześlij komentarz

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to zapraszam częściej. Może masz ochotę zostawić jakiś komentarz... zapraszam ;-)