Pięciolatek i Walentynki

Walentynki to skomplikowane święto. Kiedy wczoraj tłumaczyłam mojemu pięcioletniemu dziecku o co w nim chodzi, pogubiłam się jeszcze bardziej. Po moim króciutkim wykładzie okazało się, że skoro wysyłamy kartki swoim sympatiom, to Franek planuje wysłać je do: przyjaciół piłkarzy, może do babci, do Staśka z grupy, cioci i naszych psów. Po tej wypowiedzi na moje oblicze zstąpiła pewna konsternacja, chociaż przyzwyczajona do logiki tego wieku nie powinnam była tak się dać podprowadzić. Coś tam jeszcze tłumaczyłam o dziewczynkach, które czekają na serduszko, ale szybko zrezygnowałam. Ze spokojem przeliczyłam ilość kartek, które trzeba przygotować i... zamiar ich szykowania sam się zdezaktualizował. Syn płynnie przerzucił się na wycinanie dzikich zwierząt z książeczki i jakoś nam się udało zapomnieć o Walentynkach. Temat powrócił rano... Nasze dziecko ma dość skomplikowaną sytuację uczuciową, która jak sądzę miała wpływ na jego ocenę walentynkowej rzeczywistości. Otóż:
Od dwóch lat Franek nieszczęśliwie kocha się się w Asi. Asia ma go w nosie i co rusz chodzi z innym zupełnie ignorując wiernego absztyfikanta. Chłopak z czasem pogodził się z tym faktem i postanowił zaczekać na moment, w którym Asia się wyszumi...
We Franku kocha się Oliwka, z którą on z kolei stara się pozostać w przyjaźni żeby się nie załamała. Umiejętnie unika też gorących całusów Oliwki, chociaż ta sztuka nie zawsze się udaje. Poza tym dziewczyna w piątki przynosi do przedszkola fajne auta i szkoda byłoby zmarnować taką piękną znajomość.
Franek ma też przyjaciółkę Karolinę, która konsekwentnie powtarza, że się z nim ożeni, a ostatnio odkryła nawet, że jest z nim w ciąży. Biedak się załamał. Łkając oświadczył mi, że nie chce się jeszcze żenić. A dzieci owszem, ale nie teraz, nie z Karolinką i w ogóle to miało być wszystko inaczej.
Po tym wstrząsie mój dzielny syn trochę ochłódł uczuciowo i postanowił jeszcze poczekać ze znalezieniem dziewczyny, chociaż ciągle opracowuje strategię. Stwierdził, podejrzewam że na podstawie reklam telewizyjnych oglądanych z lubością u babci, iż dziewczyny lubią chłopaków, którzy:
a) chodzą na siłownię,
b) mają mięśnie,
oraz c) dużo złota w sejfie.
Wniosek nasuwa się sam. Trzeba iść na siłownię, wykopać trochę złota i dziewczyna sama się znajdzie. Nie ma więc kompletnie sensu wysyłanie im walentynek! Po tym logicznie wyciągniętym wniosku dziecko spokojnie zjadło banana i udało się do przedszkola pełnego nieświadomych swojej przyszłości małych dziewczynek.
rys. Tomek Wajnkaim 


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to zapraszam częściej. Może masz ochotę zostawić jakiś komentarz... zapraszam ;-)