Zupełnie niespodziewanie, w drugiej
połowie stycznia, zawitała do nas zima. Po trzech dniach
spadającego z nieba lodu, posypało śniegiem. Ten lód był
fantastyczny, tak estetycznie wszystko opakował, że aż mi się
chciało do każdego mijanego samochodu kokardkę na dachu dokleić.
Dodatkowe walory estetyczne mieliśmy nawet w domu. Wszystkie okna po
wschodniej stronie chociaż były niby przezroczyste, to jednak
zupełnie nieprzejrzyste – wiem, dziwnie to brzmi, ale najwyraźniej
wschodnia część domu, przynajmniej w wyższych partiach, również
została opakowana. Christo ze swoją manią pakowania budynków, czy
elementów natury, po prostu wysiada w przedbiegach. Takiej skali
nigdy mu się nie uda osiągnąć!
Dzisiaj spadł śnieg, niedużo, 4 może
5 centymetrów i od razu jaka odmiana. Ładnie się zrobiło i
chociaż nie przepadam za zimą, to ten pierwszy śnieg zawsze robi
na mnie wrażenie. Smutne, że tylko pierwszy. Zaraz człowiek
zaczyna sobie wyobrażać, że jak tak dalej popada, to za dwa dni
żeby wyjechać z parkingu trzeba będzie używać łopaty, zamiast
jak dotychczas auta. Od razu myśli się o wizycie u księgowego, do
którego najpewniej będzie prowadził tunel, z traktorem w roli
przewodnika. Zamiast dumać o niewinnym wyjściu na sanki i bitwie na
śnieżki, nerwowo przeszukuję pudła w poszukiwaniu gustownych
rajstopek i zimowego kombinezonu dla syna... Dramat normalnie. Dziś
przyszedł mi go głowy świetny pomysł na zimowy test.
Narysuj
siebie i sanki.
1. Jeśli na nich siedzisz, zjeżdżasz
albo za nimi leżysz – przeżyjesz do wiosny bez problemu.
2. Jeśli na twoim obrazku sanki
ciągniesz, czyścisz płozy z rdzy, lub stoisz przy kasie i za nie
płacisz – to albo masz dzieci, albo skończysz w lutym u
psychiatry, względnie będziesz wieczorami rozpuszczał lód w
szklance whiskey.
3. Jeśli na obrazku jesteś albo ty,
albo sanki – ...wiesz, zima chyba dopiero się zaczęła.
rys. Tomek Wajnkaim
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to zapraszam częściej. Może masz ochotę zostawić jakiś komentarz... zapraszam ;-)